niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział 17 - ostatni

*9 miesięcy później*

Środek nocy. Dziecko płacze. Wstaje matka, bo ojcu jak zwykle się nie chce. Wreszcie matce udaje się uśpić dziecko. Kładzie się. Dziecko znów płacze. Ojciec nie przejawia żadnej chęci, aby pomóc matce.

Rano. Matka wstaje, ojca nie ma. Wyszedł pod pretekstem treningu. Na prawdę poszedł się szwędać po londyńskich barach z kolegami.
Tak wyglądał każdy dzień Rity i Marco po narodzeniu się Matsa. Dziecko miało trzy miesiące a Rita wielokrotnie rozmyślała o porzuceniu swojego narzeczonego. Wychodził o świcie, wracał o północy tylko po to, aby zaspokoić swoje potrzeby seksualne dzięki swojej dziewczynie. Uczucie, które kiedyś łączyło parę wygasło.
Narodziny dziecka odbyły się negatywnie na wyglądzie rodziców, zwłaszcza Marco. Miał podkrążone oczy a na jego twarzy pojawiły się lekkie zmarszczki. Efekt nocnego wstawania do dziecka? Raczej topienie smutków w alkoholu.
A Rita? Gigantycznie schudła pomimo iż przybyło jej kilka kilogramów po urodzeniu Matsa. Całymi dniami nie wychodziła z domu, była blada a wyraz twarzy nigdy nie wyrażał radości. Nie dbała o siebie. Nie malowała się a ostatni raz u fryzjera była przed narodzinami dziecka. Bo po co miała się starać skoro jej chłopak nie chce już jej dotykać?
Pewnego dnia monotonię przerwał dzwonek do drzwi. Rita zostawiła małego w wózku, w kuchni a sama poszła otworzyć drzwi.
Jej oczom ukazał się wysoki, opalony mężczyzna z kilkudniowym zarostem. Skądś kojarzyła te zielone oczy, ale teraz nie umiała sobie przypomnieć skąd.
- Czy to dom Rity... Schurrle? - zapytał nieznajomy.
- Tak. O co chodzi?
- Jest w domu?
- Stoi przed panem.
Zlustrował ją z góry na dół, chwilę się zastanowił po czym zawołał:
- Jezu! Na prawdę?! Nie poznałem! Ty pewnie też mnie nie pamiętasz. To ja, Dave.
Mężczyzna się uśmiechnął i od razu powróciły wszystkie wspomnienia z nim związane. Zaczynając od poznania się w nowym liceum, kończąc na wspólnym balu.
Zmienił się. Był lepiej zbudowany, miał ciemniejszą skórę, inną fryzurę oraz inny styl ubierania się.
- Wejdź - zaprosiła go. Weszli do kuchni, Dave usiadł przy stole a Rita wzięła na ręce Matsa.
- Och, gratuluję! - zawołał.
- Dziękuję - odparła smutno.
- Co tam u ciebie? Rozumiem, że wyszłaś za Marco i to jego dziecko, tak? - zapytał Brazylijczyk.
- Tak, to jego dziecko, ale nie jesteśmy małżeństwem - odpowiedziała ponuro.
- Przepraszam, nie powinienem się wtrącać.
- Spokojnie, nie jesteś jedynym, który tak myśli.
- Rita, co się dzieje? Widzę, że jesteś jakaś... inna.
Zawahała się przez chwilę. Odłożyła dziecko do wózka i usiadła naprzeciwko Davida. Już dłużej nie mogła wytrzymać. Nie mogła tłumić tego wszystkiego w sobie. Rozpłakała się.
- Wszystko się posypało.
sassycesc:

Álvaro Vázquez, can u not?
Dave wstał i objął ją. Razem przeszli do salonu obok i usiedli na kanapie, aby nie budzić dziecka.

- Moje uczucie do Marco zgasło, on też mnie już nie chce. Nasza rozmowa to same kłótnie lub jego monolog kiedy chce się kochać. Wychodzi na cały dzień i wraca podpity. Nie pozwala mi wrócić do pracy w Cobham przez co jeszcze bardziej się załamałam.
- Rozumiem cię...
- Przepraszam, że musisz tego wysłuchiwać, ale odwiedza mnie tylko Andre a jemu tego wszystkiego nie powiem.
- Nic się nie stało. Dlaczego nie powiesz tego swojemu bratu? Powinien ci pomóc.
- Zabiłby Marco a przecież jest piłkarzem i nie może wdawać się w bójki ani nic z tych rzeczy - powiedziała a kiedy Dave przytulił ją mocniej dodała - Dość o mnie. Co tam u ciebie?
- Nic szczególnego. Znalazłem pracę w Brazylii i tylko od czasu do czasu wpadam do Londynu.
- Co to za praca? - zapytała z zainteresowaniem.
- Dorywcza. Nie wiążę z nią przyszłości. Muszę latać samolotem z Rio do Londynu kilka razy w miesiącu i to tyle. Chciałbym ci coś powiedzieć, właściwie po to właśnie przyszedłem - rzekł i popatrzył w brązowe oczy dziewczyny - Wiem, że to niezbyt odpowiedni czas, ale miałem ci to powiedzieć jeszcze zanim poznałaś Marco.
Zatrzymał się. Rita zachęciła go ruchem dłoni, aby mówił dalej.
- Jestem w tobie zakochany.
Patrzyła na niego zdezorientowana. Na pewno nie robił sobie z niej żartów, widziała w jego oczach, że to co mówił, było prosto od serca.
- Pamiętasz jak podszedłem do ciebie wtedy w szkole? Od razu mi się spodobałaś. Potem musiałem przechodzić te twoje nieudane związki z Crisem i Benem. Udawałem twojego przyjaciela, bo chciałem być blisko ciebie. Po tym jak Ben cię skrzywdził, miałem ci powiedzieć, że chcę z tobą być, ale wtedy pojawił się Marco. To już było za wiele. Wyjechałem. Wyjechałem, aby zapomnieć. Spotykałem się z wieloma dziewczynami, żadna mi ciebie nie zastąpiła. Za każdym razem kiedy bywałem w Londynie chciałem ci to właśnie powiedzieć, ale zazwyczaj brakowało mi odwagi lub ty byłaś niedostępna.
Ricie popłynęła łza. Podziwiała Davida za to wyznanie, nigdy nie powiedziałaby, że potrafi być tak wrażliwy.
- Dlaczego płaczesz?
Nic nie odpowiedziała tylko zarzuciła mu ręce na szyję i zaczęła namiętnie całować.
Powoli zrzucali z siebie kolejne części garderoby. Dave składał swoje ciepłe i pełne miłości pocałunki na bladych i kościstych częściach ciała Rity. Wreszcie, od wielu tygodni mogła poczuć co to znaczy być kochanym.
W pewnym momencie zawahała się, ale po chwili całkowicie oddała się Brazylijczykowi.


***

- Nie myślałaś o porzuceniu Marco? - zapytał David ubierając się.
- Szczerze, to codziennie się nad tym zastanawiam.
- To dlaczego tego nie zrobisz?
- Nie mam do kogo uciec. Do Andre? Musiałabym mu o wszystkim powiedzieć. Do Polski? Rodzice nie chcą mnie znać po tym jak urodziłam nieślubne dziecko.
Usiadła na sofie, była ubrana w stary, rozciągnięty dres. Podkurczyła nogi i znów zaczęła płakać. Dave usiadł obok niej, przytulił i szepnął do ucha:
- Wyjedź ze mną.

____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Mamy ostatni rozdział. Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam, bo właśnie na tym mi najbardziej zależało :)) Zżyłam się z tym blogiem, ponieważ był on moim pierwszym. Dziękuję wszystkim komentującym i zapraszam na inne moje blogi! :)
Chciałam przeprosić wszystkich, którzy lubią Marco jako piłkarza, że tak go przedstawiłam. Osobiście go uwielbiam, ale chciałam zrobić taki 'sad end' :P
PS. Dziękuję również mojemu hejterowi, ponieważ to m.in dzięki niemu pisałam kolejne rozdziały ;)

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 16

- Ile wypiłaś?- zapytał.
- Będziesz ojcem.
Marco popatrzył się na nią zdumiony nie mogąc pojąć co jego dziewczyna właśnie powiedziała. Będzie miał dziecko? Czyli Rita jest w ciąży? Co teraz będzie? Pobiorą się? Miał nagle zrezygnować z imprez z klubowymi kolegami? Będzie musiał zarywać noce z powodu płaczu dziecka? Zdecydowanie nie był na to gotowy.
Jego przemyślenia przerwała mama Rity, która właśnie weszła do łazienki. Była lekko wstawiona.
- O! Marco, ale to jest damska! - zawołała tak głośno, że nawet bawiący się goście to zapewne usłyszeli.
- Ja już wychodziłem - odparł po czym opuścił toaletę.
Rity wybiegła za nim. Nie była pewna, czy Niemiec ucieszył się na wiadomość o tym, że będzie miał z nią dziecko. 
- Zatrzymaj się! - zawołała za nim kiedy wyszli poza teren domu weselnego. Nie spodziewała się, że jest aż tak ciemno, przecież była dopiero siedemnasta. Szedł dosyć szybkim tempem, poza tym temperatura na zewnątrz wynosiła co najmniej -20 stopni. Na domiar złego, Rita była ubrana tylko w sukienkę i cieniutki żakiecik.
Kiedy wreszcie dogoniła Niemca, złapała go za rękę i zapytała:
- Dlaczego uciekasz?! 
- Pewnie jest ci zimno, weź moją marynarkę - powiedział ignorując jej pytanie.
- Mógłbyś zacząć mnie słuchać?!
Stali na środku ulicy, dookoła nie było żywej duszy. Co tu mówić o ludziach? Nie było nawet domu! Po obydwóch stronach jezdni był gęsty, zarośnięty las.
- Przepraszam cię, skarbie. To dla mnie szok. Nie codziennie człowiek się dowiaduje, że będzie miał dziecko.
- Cieszysz się?
- Jak mogłaś w ogóle pomyśleć, że jest inaczej? - zapytał i przytulił Ritę, aby zrobiło jej się cieplej.
- Dziwnie zareagowałeś - oparła a po jej policzku popłynęły strugi łez.
- Dlaczego płaczesz?
- Bo nie jestem gotowa. Boję się, że sobie nie poradzę i tego co powiedzą nasze rodziny.
- Nie przejmuj się tym teraz - powiedział i otarł kciukiem łzę z prawego policzka - Najważniejsze, żeby urodziło się zdrowe. Zamieszkamy razem w Londynie i gówno nas będzie obchodzić co myślą inni, którzy znajdują się setki kilometrów od nas.
- Pewnie masz rację...
Zaczęli powoli iść z powrotem, w stronę domu weselnego.
- Jak byś chciała nazwać swoje dziecko? - rzucił.
- Jeśli byłby to chłopiec to Dawid albo Robert a jeżeli dziewczynka to Sylwia. A ty?
- Mats lub Vera.
- Marco, - zaczęła po chwili - co zrobimy po powrocie do Londynu?
- Przeprowadzisz się do mnie a potem urodzisz nasze dziecko.
- Podobno mówiłeś swojemu ojcu, że chcesz wziąć ze mną ślub.
Zaskoczyła go. Nagle przerwali spacer i stanęli naprzeciwko siebie. Marco wziął zimne dłonie Rity zaczął je ogrzewać swoim oddechem. Kucnął i przytulił się do brzucha swojej dziewczyny. W końcu odpowiedział:
- Weźmiemy ślub jak przyjdzie czas. Zamieszkamy razem zaraz po powrocie do Londynu, urodzisz dziecko i potem zobaczymy.


***

- Tak, słucham? - odezwał się piskliwy głos Oli w słuchawce.
- Cześć! Mogłybyśmy się spotkać? Jesteś w Polsce? - zapytała Rita.
- Tak, u rodziny. Gdzie?
- Na starym boisku?
- Ok, będę za dziesięć minut.
Po około piętnastu minutach obydwie siedziały na krzesełkach znajdujących się na boisku obok gimnazjum, do którego kiedyś chodziły. Były same. Co się dziwić? W końcu była godzina dziesiąta rano a dookoła był śnieg. Warunki raczej niesprzyjające graniu w piłkę.
- Pamiętasz jak wyrywałyśmy tutaj chłopaków, którzy grali w nożną? - zapytała Ola.
- Ty wyrywałaś - poprawiła ją Rita.
- Oj tam! Tak właściwie to po co chciałaś się ze mną spotkać?
Rita spuściła wzrok i dotknęła delikatnie swojego brzucha.
- Jestem w ciąży.
- Żartujesz! - zawołała Ola przyglądając się płaskiej tali przyjaciółki.
- Daj spokój, jeszcze nic nie widać.
- Który miesiąc?
- Nie wiem. Nie byłam u lekarza.
- Mam nadzieję, że będę chrzestną! - krzyknęła zdecydowanie za głośno.
Po chwili ciszy Rita zmieniła temat:
- Wracasz do Londynu czy zostajesz?
- Myślisz, że zostawię tam Juana na pastwę pustych lasek, które mają na niego ochotę?! - uniosła się Ola, która nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Przecież nie jesteście razem - zauważyła Rita.
- To tylko kwestia czasu. On codziennie do mnie dzwoni odkąd jestem w Polsce a to chyba coś znaczy.
- A Lucas?
- Daj mi z nim spokój!
- Dlaczego?
- Bo Juan to dojrzały mężczyzna, nie to co ten dzieciak Lucas.
- Nie powinnaś tak ignorować Lucasa. Musisz z nim pogadać i wyjaśnić, że nie chcesz z nim być.
- Dobra, fajnie, pięknie, zrobię to potem - odparła lekceważąco Ola.
- Nie wiesz co tam u Davida? - zapytała nagle Rita.
- Nie chcę wiedzieć - odpowiedziała chłodno.
- Dzwoniłam do niego, ale kazał mi się rozłączyć, bo jest w Brazylii i bał się, że za dużo weźmie mi kasy na telefonie.
- W sumie, to dawno go nie widziałam - skłamała Ola.
W rzeczywistości regularnie go spotykała, ponieważ mieszkał w tym samym blogu co ona i dokładnie wiedziała co się z nim dzieje. Latał samolotami z Brazylii do Londynu, z Londynu do Brazylii i tak kilka razy w miesiącu. Wielokrotnie widziała jak sprowadza wieczorami do mieszkania jakieś dziewczyny, co wieczór inną.
Nie chciała mówić o tym Ricie, nie chciała martwić przyjaciółki tym bardziej, że była w ciąży. Poza tym nie chciała mówić o Davidzie, który przecież tak bardzo ją zranił.

_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Krótki rozdział, mało akcji, ale musiałam taki napisać, aby przejść do OSTATNIEGO rozdziału. Tak, tak, następny rozdział będzie ostatnim.

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 15

Od wizyty matki Rity minął miesiąc. Oczywiście nie poddała jej się i nie wróciła z nią do Polski. Zgodziła się na ustalony z nią i Marco plan czyli: przed świętami pojadą na 2 dni do Dortmundu, potem do drugiego stycznia zostaną w Polsce. Wszystko byłoby piękne gdyby nie napięty grafik spotkań Premier League. Tak się złożyło, że Chelsea gra w pierwszym dniu 2014 roku mecz.
- Może poprosiłabym ładnie pana Mou żeby cię jednak puścił? - zaproponowała Rita.
- Nie ma szans. Z resztą, nie chcę opuszczać drużyny - oznajmił Marco.
Ten dialog powtarzali dzień w dzień od wizyty matki Rity. Ona nic nie wiedziała o meczu w dniu wesela i była przekonana, że cała czwórka (wraz z Andre i jego dziewczyną) zjawią się.

Kilka dni przed Bożym Narodzeniem, Chelsea, rozgrywała mecz pucharowy z Sunderlandem. Marco oczywiście wyszedł w pierwszym składzie a Rita siedziała na ławce rezerwowych jako asystentka Evy. Zawodnicy Chelsea byli bardzo zmęczeni stylem gry jaki narzucili piłkarze Sunderlandu. W 80 minucie na murawę pada Marco po ostrym wślizgu Wes Browna. Nie podnosi się. Sędzia woła sztab medyczny. Po kilku sekundach Eva wraz z Ritą opatrują Niemca.

- Boli? - zapytała Eva podnosząc prawą nogę lekko do góry.
Marco zawył z bólu, ale odpowiedział:
- Nie.
- Nie zgrywaj bohatera! Widzę, że boli - zganiła go lekarka - Stłuczenie mięśnia. Zmrożę ci to, żebyś dograł to dziesięć minut, ale obawiam się, że do końca roku już nie zagrasz. Podaj mi spray - powiedziała do Rity.
- Chyba jednak pojedziemy do tej Polski - rzekł Niemiec.
- Jak będziesz mógł w ogóle ruszyć nogą to tak - powiedziała Polka a kiedy zobaczyła przerażenie na twarzy Marco dodała - Żartowałam! To tylko mięsień!

***

Eva miała rację, okazało się, że Marco będzie musiał pauzować przez dwa tygodnie co oznaczało, że spokojnie będą mogli objechać rodziny a potem zostać na wesele.
Dwa dni w Dortmundzie minęły Ricie niesamowicie szybko. Niestety nie wspominała ich za dobrze. Zaczęło się od głupich pytań o wiek, potem był wielki zdziw, że Marco chodzi z taką małolatą. Oczywiście nikt nie powiedział jej tego wprost, ale Niemiec musiał zmierzyć się z kilkoma nieprzyjemnymi sytuacjami jak ta:
W domu zastali rodziców Marco, siostrę z mężem oraz kilku kuzynów. Jeden z nich podszedł do Niemca kiedy był sam i oznajmił:
- Stary! Ona mogłaby być moją dziewczyną.
- No i?
- Chodzi o to, że kilka lat temu wyzywałeś mnie od wnerwiających bachorów a teraz umawiasz się z laskami w moim wieku.
- Słuchaj - zaczął wybity z równowagi Marco - Po pierwsze nie umawiam się z 'laskami w twoim wieku' tylko z dziewczyną o wiele dojrzalszą od ciebie a po drugie to chyba nie twoja sprawa.
- Jak chcesz.
Nie obyło się również bez sytuacji z pytaniami o przyszłość.
Kiedy już mieli wyjeżdżać i Rita "ogarniała" pokój, w którym spali, nagle weszła mała dziewczynka, która miała około pięciu lat.
Usiadła na łóżku i patrzyła się jak Rita pakuje ubrania do walizki, po chwili zapytała:
- Jesteś nową narzeczoną Marco?
- Nie. Jestem po prostu jego dziewczyną.
- A ożeni się z tobą? - ciągnęła mała dziewczynka.
- Trzeba jego o to spytać - odparła.
- Bo on mówi, że tak.
Rita stanęła jak wryta trzymając w rękach dres Marco, w którym lubiła chodzić. Nie wierzyła w to co właśnie usłyszała. Nigdy nie myślała o ślubie z Marco, w ogóle nie myślała o przyszłości z nim. Po prostu żyła chwilą.
- Kiedy ci tak powiedział? - zapytała.
- Słyszałam jak gadał z wujkiem.
- Wiesz, że to nieładnie tak podsłuchiwać?
- Ale oni mówili głośno i ja tylko tak przypadkiem słyszałam - broniła się po czym dodała - No to ja chyba już pójdę. Jak chcesz to jak coś ciekawego jeszcze usłyszę to ci powiem.
Wyszła. Rita została sama. Nie wiedziała czy ma się cieszyć czy smucić. W sumie kochała Marco i chciała z nim być, ale żeby od razu ślub? Obawiała się, że to dla niej za szybko. W końcu miała dopiero osiemnaście lat!

***

Rita u swojej rodziny w Polsce była o wiele spokojniejsza niż u Marco. Przede wszystkim cieszył ją fakt, że nie było sytuacji typu: ktoś z jej rodziny podchodzi do Marco i prosi o autograf. To na prawdę byłoby żenujące. Tymczasem jej rodzina rozmawiała z Marco całkiem swobodnie, nawet jej dziadek coś zagadnął, ponieważ umiał niemiecki.
Nikt nie pytał o wiek, nikt nie był wścibski ani nikt nie zazdrościł. Jedyną osobą, która była niezadowolona to jej matka. Nie potrafiła cieszyć się szczęściem córki, co Ritę bardzo martwiło.
Nadszedł dzień wesela. Rita miała przyszykowaną wcześniej sukienkę, którą kupiła w Polsce. Spędziła cały dzień z Marco na łażeniu po galerii aż w końcu znalazła wyjątkową. Kiedy przymierzała sukienkę, przypomniała sobie dzień, w którym David pomagał jej wybierać sukienkę. Pamiętała jak wtedy rozkleiła się na widok przepięknej brzoskwiniowej kiecki. Zaczęły do niej wracać dobre i złe chwile spędzone z Brazylijczykiem. Nie mogła sobie wybaczyć, że odkąd jest z Marco, czyli od kilku miesięcy nie miała żadnego kontaktu z Davem. Postanowiła do niego zadzwonić.
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Cześć, David! Tutaj Rita.

- O hej! Sorry, ale nie mogę teraz za bardzo gadać, z resztą obawiam się, że z kolejną minutą powiększa ci się kwota na rachunku.
- Nie rozumiem.
- Jestem w Brazylii. Wyślę ci smsem nową nazwę skype'a i najwyżej potem się zgadamy. Na razie.
Rozłączył się. Rita nie mogła uwierzyć, że Dave tak po prostu wyjechał do Brazylii, nie informując jej o tym. W sumie ona była nie lepsza. Przez ostatnie parę miesięcy nie dawała o sobie znaku życia. Dwie rzeczy, które się dla niej liczyły to Marco i praca w Cobham.
Popatrzyła na zegarek, była 12:45 czyli zostało jej tylko piętnaście minut do ślubu a ona nie miała zrobionego makijażu i włosów. Postawiła na naturalność, czyli rozpuściła długie, falowane włosy i pomalowała jedynie rzęsy.

***

Ceremonia ślubna była przepiękna. Kościół był zapełniony gośćmi, którzy ze zniecierpliwieniem oczekiwali, aby zobaczyć parę młodą. Wreszcie weszli. Pan młody, czyli kuzyn Rity postawił na klasykę czyli czarny garnitur. Suknia pani młodej również nie była wydziwiana, jednak swoją prostotą zachwycała wszystkich. Sylwia, bo tak miała na imię przyszła pani Schurrle, kiedy składała przysięgę małżeńską najzwyczajniej w świecie się rozpłakała.
Rita była ciekawa czy kiedyś weźmie taki właśnie ślub z Marco, gdzie wszyscy będą się nimi zachwycać i nikt nie będzie wypominał im różnicy wieku. Na ten moment nie wyobrażała sobie wspólnego życia z Niemcem. Miała wątpliwości czy w ogóle chciałaby z nim zamieszkać. Zastanawiała się: "Czy ja go na prawdę kocham?".
Msza ślubna skończyła się i wszyscy goście udali się do domu weselnego. Rita nie czuła się zbyt dobrze tego dnia. W ogóle przez ostatni tydzień kręciło jej się w głowie i od czasu do czasu wymiotowała. Jej bliska kuzynka powiedziała, żeby zrobiła sobie test ciążowy, bo właśnie takie są objawy. Polka tylko ją wyśmiała, jednak przyjęła opakowanie.
W dzień wesela czuła się najgorzej, ciągle chodziła do łazienki. W pewnym momencie podczas przyjęcia Marco zapytał:
- Dobrze się czujesz? Jesteś cała blada.
- Nic mi nie jest.
- Daj spokój, Marco - odezwał się jeden z kuzynów siedzących przy naszym stoliku - Kobiety miewają TE dni.
Rita zamarła. Próbowała sobie przypomnieć kiedy ostatnio miała okres. Przeraziła się kiedy zdała sobie sprawę, że było to dwa miesiące temu! Nie zawahała się i kolejny raz wyszła do łazienki. Miała w torebce ten test - mimo wszystko go ze sobą nosiła.
Zrobiła wszystko co trzeba a kiedy zobaczyła wynik, po jej policzkach zaczęły płynąć krople łez. Nie było odwrotu, nie dało się zmienić rzeczywistości.
Po chwili do łazienki wszedł Marco a kiedy zobaczył płaczącą Ritę nad umywalką podszedł, przytulił ją i zapytał:
- Co się stało?
- Marco - zaczęła - Chyba będę musiała z tobą zamieszkać.




_____________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

No i jest ;) Jeszcze ze 3, 4 rozdziały i będę kończyła tego bloga epilogiem :P Mam nadzieję, że Wam się podoba, ja jakoś szczególnie nie jestem zadowolona ;d

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 14


- Ty na mnie nasłałaś tego młodego Brazylijczyka? - zapytała Ola kiedy obydwie siedziały na ławce obserwując kończący się trening drużyny Chelsea.
- Lucasa?
- Eeee... no tego tam - powiedziała wskazując na szczupłego bruneta.
- Spytał się mnie czy miałby u ciebie jakieś szanse.
- I ty oczywiście odpowiedziałaś nie, bo mój cel to Juan.
- Nie do końca - odparła zakłopotana Rita.
- Jesteś okropna! - zawołała Ola posyłając kuksańca w bok przyjaciółki.
- No ale popatrz na niego! Jest idealny! - broniła się Rita.
Ola popatrzyła w stronę Lucasa, nie była przekonana.
- On się na mnie gapi jakby chciał mnie zjeść - stwierdziła po czym obie wybuchły śmiechem.
- To źle? - zapytała Rita potęgując siłę śmiechu po czym poważnie dodała - Widzisz jak on się stara? Jak uda mu się jakiś zwód potem patrzy na ciebie żeby się upewnić czy ty to widziałaś. To takie słodkie!
- Przecież wiesz, że mi się podoba Juan! Nie zmienisz moich uczuć - powiedziała z wyrzutem.
- Och, no dobrze. Ale jak okaże się, że Juan ma dziewczynę albo jest gejem to nie miej pretensji do mnie.
- Cicho siedź! Takie ciacho nie może być gejem - skwitowała Ola.
Rita zauważyła, że jej przyjaciółka dosłownie ślini się na widok Hiszpana. Przez całą godzinę treningu nie mogła oderwać od niego wzroku. On również nie pozostawał obojętny na zachowanie Polki. Co chwilę puszczał do niej oczko lub się uśmiechał.
Po treningu Rita oraz Andre wrócili do domu przy okazji podrzucając Olę. Marco miał dołączyć do nich później.
Kiedy rodzeństwo wchodziło do wieżowca, dziewczyna usłyszała znajomy głos wołający ją po imieniu. Odwróciła się gwałtownie aby się upewnić, że nie ma problemów ze słuchem. Nie myliła się. Zobaczyła podążającą w ich kierunku swoją mamę.
- Kochanie! Andre! Nareszcie! - zawołała przytulając córkę.
- Mamo? Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona Rita.
- To tak się wita matkę po kilku miesiącach życia w Londynie? Nie ładnie. Wpuście mnie wreszcie do środka!
Andre otworzył drzwi i przepuścił Ritę oraz jej mamę. W ciszy wyjechali windą na ostatnie piętro i weszli do mieszkania.
- Cudowny apartament Andre - powiedziała z nutką zazdrości mama Rity.

- Wie pani, Rita też trochę...
- Jaka ze mnie pani! Przecież jesteśmy tak jakby rodziną. Mój mi Dorota, dobrze?
Andre czuł się trochę zakłopotany rozmawiając z żoną swojego ojca. Ciągle miał wrażenie, że jest nielubiany przez rodzinę Rity, ciągle czuł się tym 'przypadkowym'.
- Ok, więc Rita mi bardzo pomogła się urządzić.
- Może usiądźmy w salonie? - zaproponowała Rita.
Andre i jego siostra usiedli na sofie a mama wybrała duży, wygodny fotel.
- Mamo, chyba nie powiesz mi, że nagle zaczęłaś lubić Londyn i dlatego tu przyjechałaś - zaczęła Rita.
- Tak się składa, że mam dla was podwójne zaproszenie.
Niemiec i Polka popatrzyli na siebie pytająco po czym Andre zachęcił kobietę, aby mówiła dalej.
- Po pierwsze, zbliżają się święta, więc wypadałoby odwiedzić rodzinkę, prawda? - zapytała spoglądając przy tym na Ritę.
- Wiesz, mamo, bo ja jeszcze nie wiem...
- W związku z tym bardzo bym chciała, abyś przyjechała na święta do Polski. Wszyscy na to bardzo liczą - kontynuowała ignorując córkę.
- Mamo, ale ja jeszcze nie wiem jakie ma plany Marco - powiedziała wreszcie. Oczywiste dla niej było, że święta spędzą razem. Zagadką pozostawało miejsce gdzie mogliby wspólnie przeżywać Boże Narodzenie.
W tym momencie do salonu wparował Marco krzycząc:
- Już jestem Andre! Możesz iść do Sonii i zostawić nas... - przerwał kiedy zauważył kobietę w średnim wieku siedzącą w fotelu - O proszę, chyba macie gościa - dodał zakłopotany.
Rita podeszła do Niemca i objęła go w pasie stając przodem do mamy. Ten odpowiedział jej założeniem ręki na jej ramiona.
- To jest właśnie Marco, mój chłopak - przedstawiła go swojej mamie.
Marco podszedł do mamy Rity, która podniosła się z fotelu, aby podać rękę Niemcowi.

- Miło mi - powiedział.

Następnie Marco usiadł obok Rity obejmując ją a Dorota powróciła na swój fotel.
- Rozmawialiśmy właśnie o planach na święta - zaczęła - i bardzo bym chciała, aby Rita jednak spędziła je w Polsce a nie... Przepraszam, skąd jesteś?
- Moja rodzina żyje w Dortmundzie - odparł.
- Och, czyli Niemcy. Dobrze, więc wolałabym, aby córka spędziła święta z nami z dwóch powodów. Po pierwsze cała rodzina i przyjaciele się za nią bardzo stęsknili a po drugie, w Nowy Rok ślub bierze nasz bliski kuzyn. Andre, ty też jesteś zaproszony - rzekła podając zaproszenie.
Niemiec popatrzył z zaskoczeniem na siostrę po czym zapytał:
- Który kuzyn?
- Chrześniak mojego męża - odparła sztucznie się uśmiechając.
Zapadła niezręczna cisza, więc odezwał się Marco:
- Może przed świętami Rita pojedzie ze mną do Dortmundu a na Wigilię polecimy do Polski i zostaniemy na to wesele? - zaproponował.
- Świetny pomysł eee Mario! - zawołała klaszcząc w ręce mama.
- Marco - poprawił ją.
- No tak, przepraszam. Opowiedz mi coś o sobie. Ile masz lat, gdzie pracujesz i tak dalej.
- Mamo, nie rób nam tutaj przesłuchania! - upomniała matkę Rita.
- Ja muszę lecieć do Sonii, będę wieczorem - oznajmił Andre.
- Spokojnie, skarbie. Nie przeszkadzają mi te pytania - zapewniał Marco.
- Więc? - ciągnęła matka.
- Mam 24 lata i gram z Andre w Chelsea.
- Och - wyjąkała - Siedem lat różnicy.
Rita odruchowo złapała Marco za rękę, aby dodać mu otuchy, ponieważ widziała, że jest lekko zestresowany rozmową z jej matką.
Znów nastała ta okropna cisza, która nie miała końca. W końcu Marco powiedział:
- Ja już będę leciał, do jutra - pocałował Ritę w policzek i wyszedł.
- Jak ty sobie dziecko wyobrażasz związek z dorosłym, dojrzałym facetem? - zapytała.
- Jesteśmy ze sobą prawie miesiąc i bardzo mi z tym dobrze a z tego co wiem, nie powinno cię to obchodzić skoro na co dzień mieszkasz kilkaset kilometrów ode mnie.
- I dlatego właśnie uważam, że powinnaś wrócić do Polski - oznajmiła.


______________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

To chyba mój najdłuższy rozdział z czego jestem bardzo zadowolona :)
Zastanawiam się nad nowym blogiem, tym razem o reprezentacji Polski, co o tym myślicie?

sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 13

Rano Rita obudziła się czując silne ręce Marco na swojej talii. Była szczęśliwa i po raz pierwszy na prawdę zakochana. Nie chciała zburzyć tej chwili, nie chciała budzić Niemca a poza tym wygodnie jej się leżało z przytulonym Marco. Po chwili i on się obudził.
- Dzień dobry kochanie - powiedział bawiąc się jej włosami.
- Cześć - odpowiedziała i go pocałowała.
- Mógłbym tak leżeć całą wieczność - stwierdził przeciągając się na łóżku.
- Która godzina? - zapytała i popatrzyła na zegarek i dodała - Już dziesiąta! Za godzinę mamy być w Cobham!
Wstała i pośpiesznie wyskoczyła z piżamy a następnie w samej bieliźnie zaczęła szukać czegoś 
do ubrania w szafie. Po chwili poczuła delikatne dłonie Marco pieszczące jej biodra. Przypomniała sobie ten poranek po przyjęciu kiedy myślała, że ręce które ją dotykają należą do Davida.
- Pamiętasz jak ostatnio zareagowałam kiedy mnie tak uwodziłeś? - zapytała odwracając się i zarzucając ręce na szyję Marco.
- Mam nadzieję, że nie będę miał powtórki z rozrywki - odparł i popatrzył Ricie prosto w oczy stykając swój nos z jej.
- Będziesz miał, ale od Mou jeśli teraz nie zaczniemy się zbierać - powiedziała prawie poddając się urokowi Niemca.
Kiedy zeszli na dół, przy stole w kuchni "siedział" Andre. W sumie ciężko było opisać jego pozę. Głowa spoczywała na stole a ręce wisiały tak, że place dotykały podłogi.
- Andre? - zagadnęła Rita podchodząc do niego i szturchając lekko w ramię.

Nagle poderwał głowę ze stołu i wstał. Był nieco oszołomiony. Dopiero teraz Rita i Marco zauważyli, że jest w samych majtkach na co obydwoje wybuchli śmiechem.
- Chyba nieźle wczoraj zabalowałeś - stwierdził.
- Weź mnie nie denerwuj i daj mi wody - poprosił Andre.
- A powiesz co się stało?
- To wszystko przez Sonię.
- Słucham? Nie powiesz mi chyba, że to ona zalała cię w trupa - powiedziała Rita.
- Wiedzieliście, że Hiszpanie mają niesamowicie dobrą głowę do picia? - zapytał człapiąc do zlewu po wodę.
- Co masz na myśli? - odparł Marco lekko się uśmiechając.
- Rodzinka Sonii zjechała do Londynu i chciała mnie poznać.
- Ile ich było?
- Około piętnastu osób. DOROSŁYCH osób. Co oznacza, że z każdym musiałem pociągnąć po kielichu.
- Boję się spytać jak wróciłeś do domu - stwierdziła Rita.
- A ja boję się sobie tego przypominać - odparł brat.
- Dobra, zbieramy się, bo Papa Mou czeka - powiedziała po chwili.
- Chyba umrę na tym treningu.
W tym momencie do Rity zadzwoniła Ola.
- Cześć! - wykrzyczała do słuchawki przyjaciółka.
- No hej - odparła niepewnie Rita.
- Jestem gotowa na nowy związek!
- CO?! Tak szybko?! Niezła jesteś.
- Zrozumiałam, że Cristian nie jest wart moich łez i nie mogę się przecież zadręczać przez jakiegoś tam dupka - stwierdziła.
- No tak, ale... Och, dobrze. Więc mam po ciebie przyjechać?
- Tak! Najlepiej zaraz, bo czuję, że dzisiaj poderwę nawet samego Mourinho!
- Ale wiesz, że mogłabyś być żoną jego syna? - zapytała żartobliwie Rita.
- Spokojnie, na niego też przyjdzie czas. Czekam!
Polka nie zdążyła nic odpowiedzieć, ponieważ ledwo zaczęła zdanie i już usłyszała w słuchawce *pik pik pik*.

***

- A ten to kto? - Ola zadręczała Ritę tym pytaniem odkąd weszły do holu ośrodka Cobham.
- Spokojnie, będziesz mogła być przy mnie jak będę robić okłady, z wszystkimi cię poznam.
- Ok, muszę się ogarnąć. Oddychaj Ola, oddychaj.
Dziewczyny ruszyły w stronę gabinetu Rity, gdzie musiała się przebrać i zorganizować.
W drodze spotkały Arkadego.
- Rita - rzekł Rosjanin mierząc ją pożądliwym wzrokiem z góry na dół.
- Arkady - odparła uśmiechając się drwiąco - Ciągle robisz sobie nadzieje?
- Od kiedy jesteś z Marco? - odpowiedział pytaniem na pytanie podchodząc bliżej. Jeszcze bliżej. Zdecydowanie za blisko.
- Rita... - zagadnęła niepewnie Ola.
- Dam sobie radę - odpowiedziała po czym zwróciła się do Arkadego - Jestem ci bardzo wdzięczna za pracę, ale niestety nie polecę na kasę twojego tatusia.
Zbliżył swoje usta do ucha Rity i szepnął:
- Żałuj.
Odszedł.
- Proszę, nie komentuj.
- Oki doki - odparła Ola.
Weszły do gabinetu, Rita załatwiła sprawy papierkowe i obie udały się do sali masażów gdzie już czekała na nich Eva.

- Hej Eva! Mogłaby dzisiaj moja koleżanka mi trochę "poasystować"? - spytała Polka.

- Jasne, o ile nie przeszkodzi ci to w pracy - odparła Portugalka.
- Stań za mną i udawaj, że jesteś zainteresowana tym co robię - szepnęła do Oli Rita.
Pierwsi weszli Ryan Bertrand i Andre. Do Rity podszedł Ryan a jej brat wolał skorzystać z usługi Evy.
- Kto to jest? - zapytała cicho Ola kiedy pojawili się w drzwiach.
- Ryan, przyjaciel Andre.
- Ma dziewczynę?
- Ma nawet dziecko - odparła ironicznie.
Następni weszli Lucas Piazon oraz Juan Mata.
- Ten drugi!!! Ten z brodą! Musisz mnie z nim umówić - rzekła zachowując się jak najciszej Ola.
- Juan? Szczerze to mało z nim rozmawiam, znamy się tylko na 'cześć'.
- Wolny?
- Co? Słyszysz co ja do ciebie mówię?! Ja go nie znam!
- Cześć Rita - powiedział radośnie Juan podchodząc do jej stanowiska.
- Hej - odparła lekko speszona a następnie poczuła lekkie ukłucie w bok - To jest moja koleżanka, Ola.
- Czyli Rita nie jest wyjątkiem, to prawda, że wszystkie Polki są ładne - stwierdził żartobliwie Juan.
Rita lekko się uśmiechnęła a Ola zaczęła się śmiać jak opętana. 
- Wszystko z twoją koleżanką ok? - zapytała Eva.
- Eee... Tak myślę - odpowiedziała Rita.
- Przepraszam, już się uspokajam.
- Nic się nie stało - odparł Juan.
Cały zabieg polegał na tym, że Rita opatrywała Hiszpana a Ola śmiała się z każdego żartu jaki powiedział i w pewnych momentach sama zaczęła go podrywać.
Następni piłkarze czyli John Terry i Frank Lampard wymagali bardziej profesjonalnego zabiegu, więc Eva kazała iść Ricie po Billego - innego masażystę.
Po drodze, w holu, Rita spotkała Piazona a właściwie wpadła na niego.
- Przepraszam - wydukał Brazylijczyk.
- Nic się nie stało, zdarza się.
- Ta dziewczyna co z tobą była... jak ma na imię? - spytał Lukas kalecząc język angielski.
- Ola, a co?
- Jak myślisz, mam u niej jakieś szanse?
Rita zmierzyła wzrokiem Lucasa z góry na dół, chwilę się zastanowiła i stwierdziła:
- Myślę, że tak.
- Dzięki - odpowiedział i pobiegł do gabinetu masaży.

________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Szczerze to połowę rozdziału napisałam siedząc na trybunach na basenie XD Nic szczególnego się nie działo, ale już w następnym rozdziale Rita będzie miała niezapowiedzianego gościa :)

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 12

Marco wrócił na boisko. Rita nie zastanawiała się dłużej nad obietnicą piłkarza. Wiedziała, że nie zdąży strzelić gola a tym bardziej jej go nie zadedykuje.
93. minuta. Juan Mata pada na murawę w polu karnym Czerwonych Diabłów. Rzut karny.

Rita zaczęła się cieszyć jak głupia, bo wynik wciąż pozostawał 0:0 i miała pewność, że Chelsea zdobędzie trzy punkty. Dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę, że do jedenastki może podejść Marco i strzelić obiecanego gola.
- O mój Boże - szepnęła.
Chwila napięcia. Cały stadion w ciszy obserwuje Niemca podchodzącego do wyznaczonego punktu. Jedynie kibice, którzy przyjechali z Manchesteru zaczynają gwizdać, aby rozproszyć Marco. Ustawia piłkę. Wiele osób na trybunach wstaje, aby lepiej widzieć wykonany karny. Bramkarz Manchesteru United, David de Gea, pochyla się w skupieniu. Gwizdek sędziego. Piłka przekracza linię bramkową. Niesamowity hałas cieszących się kibiców przeszywa głowę Rity. Ona również się cieszyła. Cała ławka rezerwowych pobiegła do Marco, aby razem z nim  świętować zwycięską bramkę. On złożył swoje dłonie w serduszko a'la Gareth Bale.
Rita chciała to zrobić. Również pobiegła do Marco. Nie po to aby go przytulić czy pogratulować bramki.
- Jesteś wspaniały - powiedziała i pocałowała go.
Nie trwało to długo. Rita nie chciała być następnego dnia w gazetach. Nie chciała, aby ludzie uznali ją za "typową WAG", która robi wszystko, aby o niej mówili. Oderwała usta od delikatnych warg Marco i wróciła na swoje miejsce.
Cała drżała z podniecenia i ekscytacji. Uśmiechnęła się lekko do siebie. Kochała Marco, teraz wiedziała to na pewno.
- Jesteście śliczną parą - szepnęła siedząca obok niej Eva.
Gwizdek sędziego zakończył emocjonujący mecz z Manchesterem United. Rita widziała zawód i smutek na twarzach zawodników Czerwonych Diabłów. Kiedy mieszkała w Polsce, darzyła sympatią pewnych piłkarzy mimo, że kibicowała Chelsea. Najbardziej lubiła Davida de Geę i Shinjiego Kagawę. Kiedy spotkała pierwszego z nich w tunelu postanowiła podnieść go na duchu.
- Świetnie broniłeś - zagadnęła.
- Dzięki - odpowiedział po czym skierował się ku szatni. Rita zrobiła to samo.
Nagle David odwrócił się na pięcie. Coś mu się przypomniało, skądś kojarzył dziewczynę.
- Hej! - zawołał - Ty jesteś tą dziewczyną, którą pocałował Marco?
- Eeeem... tak - odpowiedziała niepewnie. Nie miała pojęcia o co mu chodzi.
- Szczęściarz - odparł i odszedł.
***

Następnego dnia Rita wraz z Andre pojawili się w Cobham na treningu trochę spóźnieni, bo Andre do późna siedział u swojej dziewczyny, Sonii i nie mógł rano wstać.

- Chodź ze mną na chwilę do szatni - powiedział Andre.
- Po co?
- Zobaczysz.
- Już się boję - odparła wychodząc z samochodu.
Przekraczając próg szatni oczom Rity ukazało się około piętnastu facetów bez koszulek śpiewających "Happy Birthday".
Rita ze zdziwienia, a może raczej z zakłopotania zakryła usta dłonią. Zrobiła się cała czerwona i była w stanie tylko wyjąkać:
- Chyba nigdy tego nie zapomnę.
- Z pewnością - powiedział wchodzący Frank Lampard, który nie brał udziału w tym "przedstawieniu".
- Dziękuję wam - powiedziała Rita po czym zaczęła przytulać wszystkich, którzy zorganizowali dla niej niespodziankę. Najdłużej ściskała ostatniego Marco.
- Wszystkiego najlepszego kochanie - rzekł i pocałował ją.
- Panowie, idziemy na trening! - piłkarze usłyszeli krzyczącego w holu Mourinho.

***

- Co się stało? - zapytała Rita Olę, która stała u progu drzwi do jej mieszkania i płakała.
- Miałaś rację! - zawołała przytulając przyjaciółkę - Ten idiota mnie zdradza!
Rita domyślała się o co chodzi. Pewnie Cristian zranił Olę tak samo jak ją. Chciała pomóc dziewczynie, aby się nie załamała.
- Wejdź i wszystko mi opowiedz.
- Byliśmy razem w moim pokoju. On wyszedł do łazienki i zostawił telefon na komodzie obok mojego łóżka. Nagle przyszedł mu sms.
- Nie mów mi, że go odczytałaś!
- Zrozum! Musiałam to zrobić! Zwłaszcza po tym co mi powiedziałaś... Wiem, że zachowałam się chamsko, ale chciałam mieć pewność. Sms był od jakiejś Esmeraldy. Pomijając fakt, że ma okropne imię, otworzyłam wiadomość. Brzmiała coś w tym stylu "Jestem napalona, kocie. Przyjdź i mnie zaspokój". Coś takiego. Potem on przyszedł i zaczęliśmy się kłócić. Kazałam mu się wynosić i zerwałam z nim.
W tym momencie zaczęła płakać jeszcze bardziej. Usiadła na kanapie i schowała twarz w dłonie. Wciąż miała nadzieję, że to nie prawda, że to był tylko przypadek, ale fakty mówiły same za siebie i nie dało się cofnąć czasu.
- Nie przejmuj... - zaczęła Rita przytulając Olę.
- Myślałam, że w końcu odnalazłam szczęście! - krzyknęła płacząc.
- Wiem dokładnie co czujesz.
- Znajdź mi kogoś takiego jak Marco - poprosiła Ola.
- Słucham? - zapytała ze zdziwieniem.
- No wiesz... Piłkarza, który mnie nie zrani.
- Ola... no... to znaczy... Dobrze, pojedź ze mną jutro do Cobham.
- Nie. Jeszcze nie. Nie jestem gotowa tak od razu. Odezwę się za jakiś tydzień, ok?
- Nie ma sprawy - powiedziała i jeszcze mocniej przytuliła przyjaciółkę.
- Dziękuję... Przecież ty masz dzisiaj urodziny! - zawołała ocierając łzy - Wszystkiego najlepszego! Wybierasz się gdzieś z Marco?
- Szczerze to nie mam jeszcze niczego zaplanowanego...
- Dobra ja spadam. Spodziewaj się mojego telefonu jak mi przejdzie - powiedziała Ola i otworzyła drzwi, aby wyjść. W tej samej chwili Marco miał dzwonić dzwonkiem.
- O wilku mowa - oznajmiła przyjaciółka
- Cześć. My się chyba nie znamy - powiedział Marco.
- To jest Ola, moja przyjaciółka a to jest... 
- Tak, wiem, wiem. Twój mega przystojny chłopak. Idę, pa!
Ola wyszła a Marco i Rita patrzyli dziwnie na siebie trawiąc to co powiedziała Ola.
- Eeem... Więc związek? - zapytał Marco wchodząc do środka.
- Na to wygląda - odpowiedziała przyciągając go do siebie za koszulkę i całując.
Początkowe niewinne całusy przerodziły się w namiętne pocałunki co zakończyło się wspólnym wieczorem w sypialni Rity.


 

_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Końcówka miała być inna, związana z Davidem, którego dawno nie było w moim opowiadaniu, ale obiecuję, że pojawi się w następnym ;))

czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 11

Następnego dnia Ritę obudziły padające promienie słoneczne przez okno co było rzadkim widokiem w Londynie. Tutaj zazwyczaj było szaro, ponuro i padał deszcz. Rozmyślała, która może być godzina gdy zdała sobie sprawę, że nie leży w swoim łóżku i nie jest w swoim pokoju. Zaczęła panikować i gwałtownie wstała. Nie mogła sobie przypomnieć gdzie jest, nie pamiętała aby zasypiała w cudzym pokoju.

- Myślałem, że już się nie obudzisz - powiedział Marco wstając z kanapy, na której spał.
Ricie zaczęło się wszystko układać. Była u Marco w domu. Zasnęła w salonie oglądając film.
- Która godzina? - zapytała.
- Po dziewiątej. Za dwie godziny mam być na Stamford.
- Co? A nie Cobham?
Marco popatrzył na nią jakby nie wierzył w to co słyszy. Zapomniała?
- Przecież dzisiaj jest mecz z Manchesterem United! - rzekł - Twój debiut.
- Faktycznie - zaczęła się śmiać ze swojego gapiostwa - Wychodzisz w pierwszej jedenastce?
- Za kilka godzin się przekonam - powiedział ścieląc łóżko - Zjesz coś?
- Jasne.
Po śniadaniu, Marco, odwiózł Ritę do jej mieszkania, ponieważ zaczynała pracę dopiero o trzynastej. W między czasie zadzwoniła do Oli.
- Cześć Rita! - odezwał się głos w słuchawce.
- Hej! Mogłybyśmy się spotkać?
- Jasne, o której i gdzie? 
- Za pół godziny w kawiarni niedaleko mojego mieszkania.
- Ok, mogę przyjść z Crisitanem?
Ritę ukuło coś w środku na samą myśl o Hiszpanie. Czyli wciąż są razem...Po kilku sekundach zorientowała się, że Ola czeka na jej odpowiedź.
- Wolałabym nie... - odpowiedziała niepewnie
- Dlaczego?
"Powiedzieć czy nie powiedzieć?" te myśli przenikały głowę Rity. W końcu odpowiedziała:
- Powiem ci jak się spotkamy.
Teraz już nie było odwrotu. Musiała powiedzieć Oli o Cristianie albo wymyślić jakieś sensowne kłamstwo. Postanowiła, że powie prawdę. W głowie próbowała sobie ułożyć "mowę", która nie urazi Oli. Niestety, słabo jej szło.
- Powiem to prosto z mostu - mówiła do siebie wchodząc do kawiarni.
- Co powiesz? - odezwał się piskliwy głosik Oli za plecami Rity.
- O cześć - wyjąkała zakłopotana - Usiądziemy?
- Jasne.
- Bo wiesz - zaczęła siadając - spotkałam się tu z tobą, bo chciałam ci o czymś powiedzieć.
- Słucham - rzekła uśmiechnięta.
- Pomiędzy mną a Marco układa się co raz lepiej - Rita postanowiła grać na zwłokę.
- To znaczy? Jesteście razem?
"Dobre pytanie" pomyślała Rita. Zadawała sobie w myślach pytanie dlaczego w ogóle zaczęła ten temat. Męczyła się szukając odpowiednich słów. Nie mogła już wytrzymać.
- Uważaj na Cristiana - wypaliła.
- Co? Chyba nie rozumiem...
- Bo - Rita zagryzła lekko dolną wargę - kiedyś byłam z nim i - przez chwilę się zawahała po czym dodała - on mnie zdradził. Wiem, że poprzednie swoje dziewczyny też tak potraktował.
Ola gwałtownie wstała i próbowała zrozumieć to co powiedziała jej Rita. Nie mogła w to uwierzyć. Do tej pory wydawało jej się, że są idealną parą i że nic nie może tego zmienić. Owszem, czasami miała wrażenie, że Cristian nie ma dla niej czasu, że ją olewa, ale myślała, że to przez studia. Czyżby miał kogoś innego na boku?
- Zadzwonię potem - rzekła Ola i wyszła z kawiarni.
Rita również się już zbierała kiedy zadzwonił do niej telefon. Niechętnie nacisnęła zieloną słuchawkę nie patrząc nawet kto dzwoni.
- Hej! Masz czym dojechać na stadion czy mam po ciebie przyjechać? - zapytał Andre.
- Przyjedź.
- Jezuuu - jęknął.
- Kup mi auto to nie będzie problemu - zaśmiała się Rita.
- Nie pyskuj. Będę za dziesięć minut.

***

Stadion był wypełniony do ostatniego miejsca na trybunach. Za pięć minut miał zacząć się mecz a piłkarze już czekali w tunelu. Kiedy Rita szła tamtędy, aby zająć swoje miejsce na ławce rezerwowych, ktoś pogładził jej rękę. To Marco czekający na wyjście. Rita się do niego uśmiechnęła a on to odwzajemnił. Stojący z tyłu David Luiz coś powiedział do Niemca, ale Ritę już ogarnęły śpiewy kibiców.
- Gotowa? - zapytała Eva kiedy siadały na swoich miejscach.
- Chyba - odparła niepewnie. Była bardzo zdenerwowana przede wszystkim tym, że nie biegała za szybko i bała się, że nie nadąży nad Portugalką.
- Nie denerwuj się tak!
- To widać?
Eva kiwnęła potwierdzająco głową. Rita wzięła kilka głębokich oddechów i próbowała się choć trochę uspokoić.
- No, teraz tylko uśmiech i do dzieła - powiedziała zachęcająco jej szefowa.
70 minut minęło bez żadnych poważniejszych kontuzji, musiały tylko zmrozić mięśnie paru zawodnikom. W 85 minucie na murawę padł Marco Reus. Jeden z zawodników Manchesteru United zaatakował go wślizgiem.
Kiedy Eva i Rita dobiegły do poszkodowanego okazało się, że Marco ma stuczoną kostkę, skończyło się na zmrożeniu.
- Strzelę gola - oznajmił kiedy podnosił się z murawy poza linią boczną - i będzie on dla ciebie.
- Nie zdążysz - zwątpiła Rita.
- A chcesz się przekonać? - spytał i uśmiechnął się tajemniczo.


_____________________________________

Heheszky, mamy jedenastkę ;D mam nadzieję, że się podobał :) 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ